Gdyby miała etykietkę, zapewne pisało by "Ozdoba ścienna". Etykietki jednak nie ma, nazwałam ją więc Bezmetką :) a gdy zastanawiam się czym jest dla mnie...myślę, że dla mnie nie ma to większego znaczenia. Po prostu podoba mi się. Tylko swoje wytworki jestem w stanie znieść dłużej. Potrafią cieszyć moje oko i serce dużo mocniej i radośniej niż inne "zwykłe", kupione w sklepach rzeczy. Są po trosze jak moje (no może przybrane) dzieci :)
Pomysł na Bezmetkę znalazłam bodajże w jakimś czasopiśmie lub w necie. Tak do końca nie pamiętam, wiem tylko iż od razu pomyślałam, że coś podobnego muszę mieć. Dużo wody upłyneło zanim powstała i tak naprawdę już zdążyłam zapomnieć jak dokładnie wyglądała w oryginale. Oryginalna miała chyba trzy warstwy i jakieś koronki w środku?! Od tamtej pory polubiłam notesik z pomysłowymi zapiskami :)
Potrzebowałam również konkretnych kartek, pasujących do wizji którą miałam w głowie. Drewniany środek kupiłam wcześniej wiedząc, że na pewno kiedyś do czegoś go wykorzystam :) Gdy w końcu znalazły się i wymarzone kartki to również, taker, nożyczki i klej poszły w ruch.
I zawisła ciesząca moje oko Bezmetka :)
A znajomi dalej mogą pytać "Co to?" Nie wiem... etykietki z nazwą nigdy mieć nie będzie ;)
Na deser migawki zbliżeniowe, ponieważ jak wspomniałam, rysunki na kartkach nie są przypadkowe tak jak i ich kolor- lekko pożółkły :)
Niestety hiacynty już przekwitły ale jeszcze bardzo dobrze pamiętam ich słodką woń i marzę o wiośnie na maxa :)
Przez wredne choróbsko zmarnowałam caluśki tydzień ale powoli wracam do świata żywych ;)
Wątłe pozdrowienia
bZuzia
Jak dla mnie ten twór to słońce. Dużo zdrówka :-)
OdpowiedzUsuńSzu.
Dzięki Szu. :)Jak na tę porę roku to jak najbardziej może być słońce ;)
Usuńjuż niedługo kobieto ta wiosna, już niedługo
OdpowiedzUsuń