czwartek, 22 stycznia 2015

Sól - symbol życia

Ile to ja mam do zrobienia, nic tylko siąść i przeczekać ;)

Pogoda ni w pięść, ni w oko! Wszyscy się cieszą, że wiosna nadchodzi, a ja się pytam: kiedy była zima!? Pierwiosnki mi zaczęły kwitnąć, hiacynty miały takie pąki, że zlitowałam się i przesadziłam je do doniczek. Co się dzieje? Ja chcę śniegu, mrozu, bieli gdzie się nie spojrzy, że aż od niej oczy bolą... Wcale mi się nie chce jeszcze wiosny. Pomimo tego, że nałogowo goszczę w internetowych sklepach z roślinnością, że przeglądam książki ogrodnicze, że przesypuję i mieszam nasionka... Ja chcę ZIMY!!! Na wiosnę przecież jeszcze będzie czas, a co z drzewkami, które powoli budzą się do życia? Czy w tej euforii czasem ktoś o tym pomyśli? Ech... wiem, wiem, co ma być to będzie i nie ma co strzępić języka :)

                                                                                      ********


Jak już pisałam wcześniej odwiedziłam z rodzinką Wieliczkę i piękną kopalnię soli. Odkąd zobaczyłam zdjęcia z kopani zawsze chciałam tam pojechać, teraz była ku temu okazja.
Obawy były tylko o Zuzę, czy da radę dwie godziny chodzić i słuchać przewodnika... niepotrzebnie się martwiłam - Zuza była zachwycona :)
Do dzisiaj słyszę "Czy jeszcze pojedziemy do kopalni soli?" :)))
Zwiedzanie minęło jak z bicza strzelił, a pan który nas oprowadzał mówił tak ciekawie, że trudno byłoby się nudzić. 
Wszędzie cudne solne rzeźby, najczęściej przedstawiające święte osoby i często wykonane przez samych górników. Piękne komnaty solne, z wielkimi żyrandolami (również z elementami z soli). Wszystko odpowiednio podświetlone, a w niektórych również z odpowiednimi dźwiękami - muzyką czy wybuchami :)
Taki ogrom soli w jednym miejscu... aż szkoda, że przewodnik od razu zapowiedział, iż nie wolno lizać ścian, bo wierzcie mi, że pewnie każdemu chodziło to po głowie :)
Na szczęście dla tych którzy zgłodnieli, pod ziemią mieli do dyspozycji restauracyjkę w której spokojnie można było odpocząć i posilić się. 
Po skończeniu zwiedzania przewodnik zostawia grupę na dole "samopas" + parę sal do samodzielnego odwiedzenia, w tym salę multimedialną. W tej sali można spokojnie zapoznać się z historią kopalni, ponieważ można obejrzeć film w 5D, który jest krótki ale naprawdę bardzo ciekawy.
Jeśli ktoś ma ochotę to nie spiesząc się może powdychać sobie tego zdrowego powietrza do woli, ponieważ wyjazd na górę może odbyć się nawet tuż przed zamknięciem.
Ja byłam zachwycona, więc śmiało polecam również i Wam :)










Bryły soli, ale również zbiór pięknych kamieni, które w ultrafiolecie wygladają jak pomalowane jaskrawymi farbami ręką dziecka. Szkoda, że żadne ze zdjęć w ultrafiolecie nie wyszło ostre... za to bez ultrafioletu prawie i owszem ;)








Na deser zostawiłam sobie migawki z cudownej, szczegółowej makiety, która również znajduje się w tej kopalni. Jest ooogromna z ruchomymi elementami i odpowiednim podświetleniem... jak dla mnie -BOMBA!









Teraz już zostawiam Was z migaweczkami, może ktoś dzięki nim się skusi na solną podróż :)

Pa pa 
bZuzia

piątek, 9 stycznia 2015

"Pod górkę" też może by przyjemnie ;)


Gdy nie byłam jeszcze matką swojego dziecka, bardzo lubiłam wypady bez większego planowania. W góry, czy nad morze wyruszaliśmy z Wojtkiem właściwie z dnia na dzień. Bardzo mi się to podobało i gdy urodziła się Zuzia musieliśmy trochę się przestawić. Ciągle myślałam sobie, że jeszcze chwilę, jeszcze niech trochę podrośnie i wtedy znowu będziemy mogli kontynuować nasze spontaniczne wypady. Teraz wiem, że spontony raczej już nie wrócą, ale z dzieckiem też da się podróżować :)
Gdy ostatnio mąż rzucił propozycję wyjazdu w Tatry ani chwili się nie wahałam. Pięć godzin jazdy i byliśmy na miejscu. 
Do tej pory Tatry miałam okazję oglądać tylko latem lub jesienią, zimą nigdy w górach nie byłam, a powiem Wam, że jest różnica. Szczyty gór wraz z sypiącym śniegiem, i wszechobecną bielą tworzą naprawdę cudny klimat. Do tego wszystkiego jeszcze świąteczny wystrój, tabuny świecących lampek ... ech, cud, miód i malina :)
Pomimo tego, że wypad był krótki, bo tylko trzydniowy, to udało mi się złapać głęboki oddech i dystans do dalszej codzienności.
Jak niewiele człowiekowi potrzeba, żeby się cieszyć :)))  












































































Oczywiście nie będę ściemniała, że porwaliśmy się na łażenie po górach w taką zawieruchę. Byli tacy desperaci, lecz ja na łażenie po górach zdecydowanie wybieram wyższe temperatury. Wjazd kolejką na Kasprowy i przejście na szczycie 200 metrów to wszystko na co było nas stać, zresztą po tym i tak wyglądaliśmy jak bałwanki śnieżne ;)
Szczególnie córka nam zamarzła, ponieważ temperatura na szczycie miała -15 stopni, natomiast odczuwalna myślę, że sięgała -30 stopni :)
Zresztą sami zobaczcie!




Na koniec obowiązkowe, pamiątkowe zdjęcie i zjazd zamarzniętą (dosłownie!) kolejką. 
Tym razem na szczęście nie widziałam turystek w szpileczkach, chociaż ręki sobie nie dam uciąć czy takowych nie było ;)
Oczywiście ustawianych fotek było dużo więcej, bo i miejsce jednak troszkę inne od naszej płaskiej Lubelszczyzny, więc oczy widokami będę cieszyła jeszcze przez parę dni. Zakopane zasypane turystami zza naszej wschodniej granicy, właściwie do tego stopnia, że rzadko można było usłyszeć osoby mówiące w języku polskim. Pewnie nie ma się czemu dziwić, miejsca dla narciarzy w naszych górach pod dostatkiem i pogoda jak na zamówienie, aż żal, że sama na nartach nie śmigam. Jednak po pierwszej próbie wiem, że jak dla mnie to "sport extremalny" ;) 


Zleciało jak z bicza strzelił :(
W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Wieliczkę i zwiedziliśmy sławną kopalnię soli. Znam różne opinie o tej kopalni, że niby nie warto, ale ja jestem zachwycona. 
Pytając Zuzię co jej się z wyjazdu najbardziej podobało to bez zastanowienia mówi, że kopania soli :)
Jednak migawki z Wieliczki zostawię sobie na następny raz, wszak najpierw muszę pogmerać w tysiącach zdjęć ;)

Powiem Wam tylko, że uśpiony we mnie szwędaczyk znowu się włączył i mam nadzieję, że nie da mi spokojnie żyć :)))

Buziaków 102 ślę ja ;)
bZuzia