Zaraz się dowiecie o co chodzi ale wszystko po kolei.
Kto był u nas w łazience ten wie, że jest specyficzna. Z drzwiami w których zamiast klamki jest stary, ogromny klucz :) Dom ma około 80 lat i myślę, że drzwi do tej łazienki mają ten sam godziwy wiek ( co jak dla mnie jest fajne). Kiedyś chciałam się ich pozbyć lecz z wiekiem zaczynam doceniać wszystko z "przeszłością" ale widzę, że mam tendencje do zbaczania z tematu...
Wracając na tory, u sufitu w tejże łazience był taki sobie a'la plafon. Od dawna chciałam tam mieć coś bardziej naturalnego dlatego wymarzył mi się tam klosz zrobiony z gałązek.
Marzenie to jedno a realia to drugie.
Na początku zimy podeszłam do tematu po raz pierwszy. Kiedy to panowie z elektrowni przycięli mi przydomową lipę. Gałązki leżały koło domu i kusiły mnie swym widokiem. Wiele z nich zostało wykorzystanych na ozdoby świąteczne lecz w dalszym ciągu było ich sporo i wprost prosiły się, żeby zrobić z nich ten abażur.
Niestety pierwsza próba była nieudana. Było to brzydkie i nawet nie skończyłam bo efekt mi się nie podobał. Myślałam, że nic z tego nie będzie :(
Upłynęło trochę czasu a mnie abażur dalej siedział w głowie i wiercił dziurę. Więc dwa tygodnie temu postanowiłam spróbować jeszcze raz. Zmieniłam sposób wykonywania. Wcześniej przeplatałam gałązki, że tak powiem w powietrzu a tym razem użyłam szklanej salaterki w kształcie kuli która posłużyła mi jako stelaż. Zaplotłam połowę mojego abażuru, odczekałam parę dni żeby gałązki wyschły i nie rozpadły się. Następnie zdjęłam z salaterki i dokończyłam wyplatanie.
Efekt już teraz mnie w zupełności zadowala. Parząc na to jak ożyły ściany i sufit - było warto :)))
Oto on. Proszę przyjmijcie go ciepło ;)
Pokażę jeszcze z bliska, jakie cudne są te lipowe gałązki jeszcze z zeszłorocznymi pączkami.
I jak tu nie kochać lipy!? Teraz muszę przekonać Wojtka, że to w czystej postaci dobro. Począwszy od cuuuudnego zapachu który przywołuje wspomnienia z dzieciństwa. Piękną, ogromną lipę u sąsiada, której nota bene już nie ma. Następie szumu miliarda pszczółek, które na naszych lipach znajdują, zapewne pyszny nektar. Kolejna sprawa to wspaniała w smaku herbatka lipowa, którą zawsze pijemy zimą (z dodatkiem miodu i mięty - wymiata :). Nie zapomnę o cieniu który dają nam nasze lipy w upalne dni lata. Teraz do tego wszystkiego doszło jeszcze wykorzystywanie tych cudnych gałązek na wszelakie sposoby.
Może się przekona, że są bezcenne?
Na tym już skończę mój monolog bo "co za dużo to niezdrowo" :)
Dzisiaj ślę szczególne pozdrowienia miłośnikom lip :)
Do następnego...
bZuzia
Nooo, Gosia miałaś rację, żyrandol pierwsza klasa :-)
OdpowiedzUsuńDzięki:)Nie wszędzie by pasował ale u nas jak najbardziej.
Usuńzgadzam się, żyrandol REWELACJA!!!!! pasuje jak ulał :-). Mówiłam,że to program "NIE DO WIARY", a prowadząca to "POMYSŁOWA DOBROMIRKA" ;-) dziękujemy za sobotę, było super!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Elu! Musimy to szybko powtórzyć, bo takie spotkania działają na mnie przedobrze :))) (przy okazji zobaczysz żyrandol w realu :)
UsuńBuźka
oj tak, tak jestem ZAA!!!! na mnie też działają energetycznie ;-) Buźka!!!!!!
OdpowiedzUsuń