piątek, 23 czerwca 2017

Kluski trzy


Nie minął jeszcze miesiąc od mojego ostatniego wpisu, a na rabatach jakby ruski rok.
Zdążyłam pożegnać już tyle kwiatów, że wierzyć się nawet nie chce. Ukochane tulipany mogę wspominać tylko na zdjęciach, no i gdzieniegdzie sterczące badylki mówią, że jednak naprawdę były :)



 
 

Były ale się zbyły, a ich miejsce szybko przejęły różne byliny, kwiaty jednoroczne i dwuletnie.
Części jednorocznych nawet już nie wysiewam ponieważ wiem, że świetnie poradzą sobie beze mnie. Ja teraz tylko przerzedzam i zmieniam miejsce ich pobytu ;)
Tym sposobem bratki, ostróżki polne, maki, cleome cierniste czy tytoń ozdobny mam bez cienia mojego w to wkładu - taki dar od natury :)))
Jak co roku tak i teraz jest parę rozczarowań jak i zachwytów. Rozczarowana jestem tym, że nie zobaczę nowo posadzonych piwonii :( Pączki które miały, już raczej im się nie rozwiną. Trzeba będzie poczekać na nie rok. Na szczęście mam starsze piwonie, które na pewno pokażą swoje piękno, więc trudno, cieszę się tym co mam.
W ubiegłym roku moje łubiny kwitły bardzo marnie, lub niektóre w ogóle. W tym roku.... :) Nadrabiają :)))
Właśnie zaczęły swoje piękno pokazywać naparstnice (jedne z najbardziej ukochanych). Przyznam się, że kiedyś dziwiło mnie po co komu kwiaty, które zakwitną za rok lub dwa... Tak, tak było!
Teraz bez niektórych dwuletnich nie wyobrażam sobie ogrodu, w tym są właśnie naparstnice a obok nich malwy. Mój wiejski ogród bez nich wyglądał marnie.



Co roku kombinuję co posadzić koło maków wschodnich, które najpierw bujne, zaraz potem przycięte. Eksperymentuję co będzie z nimi współgrało, ale na razie wniosków konkretnych brak.
Z cebulowych ostały się jeszcze różne odmiany czosnków. Olbrzymie i gladiatory właściwie przekwitły, ale bułgarski czy Krzysztofa dopiero zaczynają pokaz.
Jednym słowem -"dzieje się" :)))







Z bardziej przyziemnych spraw to powiększyła nam się rodzina... :)
Doszły nam trzy małe kluski!!!
:))))

Życie z takimi kluskami jakby bardziej radosne.
Szczególnie gdy kluski opanowały swymi łapkami całą domową przestrzeń, zrobiło się baaardzo tłoczno. One są wszędzie!
Zanim postawi się stopę, trzeba sprawdzić czy nie wyląduje na czymś futrzanym.
Kitka natomiast przechodzi samą siebie w gadaniu do nich. Tyle dźwięków ile ona wydaje przez jedną godzinę, Mamrotek nie wydał przez całe swoje kocie życie.
Kitka jest wspaniałą mamą. Opiekuje się kluskami niesamowicie niejedna ludzka matka mogła by się od niej wiele nauczyć.
Właściwie to nie ma co się dziwić Kitce, bo kluseczki to chodząca, puchata miłość :)
W przytulaniu i całowaniu ich - nie ma końca!


 



Zuziowa wytapetowana szafka chyba będzie wymieniona - raczej tego nie przeżyje ;)

Tym słodkim akcentem żegnam się z Wami.
W przyszłości zdjęć kluseczek będzie jeszcze więcej na blogu (jeśli tu dotrę..)
;)

Ogromniaste już wakacyjne przytulasy
bZuzia