wtorek, 30 grudnia 2014

Skondensowany...

Zrobiłam przegląd mijającego roku i wyszło mi, że się w ogóle nie nudziłam :)
Dbałam o dom i rodzinę, o roślinki i zwierzątka, może troszkę mniej myślałam o sobie, nad czym na pewno muszę popracować w przyszłym roku. Najważniejsze, że pomimo chwilowych wzlotów i bolesnych upadków, staram się otrzepywać, wstawać i przemyśleć jak w przyszłości unikać siniaków.
Na szczęście te małe siniaczki przypominają i skutecznie uczą :)
Ten rok wzbogacił mnie o poznanie kolejnych ciekawych osób, a było by to nie możliwe gdybym nie prowadziła tego bloga. Dlatego cieszę się, że jeszcze tutaj trwam i, że jesteście ze mną - to na prawdę bardzo miłe :)
Czas pędzi nieubłaganie, moja pamięć jest marniutka, a dzięki blogowi mam możliwość podglądu co to się w tym roku u nas działo.
A było tak:

      Zimowe dni umilałam sobie przede wszystkim  szyciem  na maszynie.

Wiosna przyniosła Święta, w tym również urodziny Zuzi.
    Siewkom i śledzeniu pierwszych wychodzących z ziemi roślin nie było końca :)



















































 Latem wszyscy oszaleli robiąc miliardy zdjęć pięknym kwiatom, mnie to szaleństwo również dopadło. Znalazłam jednak czas na to aby i poszyć, i pokleić, i poczytać...



 Jesień na wsi jest zawsze bardzo pracowita, to pora zbiorów, które cieszą każdego kto posiada kawałek ziemi z warzywami czy owocami.




No i znowu "nadejszła" zima ;)
Kolejny rok można odhaczyć. Śmiało mogę uznać, że mimo wszystko był udany.

Jak widzicie działo się, a to zaledwie mały wycinek  całości.
Mogę sobie tylko życzyć na przyszły rok jeszcze więcej energii i mniej czasu wolnego :)


Wam życzę na ten Nowy Rok wielu ciekawych i miłych przeżyć, niezapomnianych chwil, życzliwych osób, siły do walki z przeciwnościami losu, delikatności i wrażliwości na drugiego człowieka. Życzę Wam realizacji planów zawodowych i prywatnych. Życzę Wam zdrowia, szczęścia i pieniędzy aby móc dzielić się z biedniejszymi. Życzę Wam wszystkiego najlepszego!!!

bZuzia

czwartek, 25 grudnia 2014

 
                                                                    Kochani!
Może trochę za późno, ale lepiej niż wcale :)  
Życzę Wam spokojnego świętowania z rodziną i bliskimi.  Szczerych uśmiechów i uścisków, i spełnienia wszystkich otrzymanych przy opłatku życzeń. A jeśli jesteście na wyjeździe to obyście szczęśliwie wrócili do domów :)

Całusy
bZuzia

P.S. Och, jak teraz przydaje się zbierana jesienią mięta :) Mam nadzieję, że Wasze brzuszki mają się lepiej od mojego ;)

wtorek, 16 grudnia 2014

Na szarówę - malowanki!


 Muszę szczerze przyznać, że ja pieczenia pierniczków z dzieciństwa nie pamiętam. Pamiętam za to ciastka maszynkowe, które były tradycyjnie robione tylko na święta, albo amoniaczki posypane kryształkami cukru :)
Nie pamiętam sterty prezentów pod choinką, ale tę właśnie choinkę, która co roku była "żywa" i tak samo żywa pozostała w moich wspomnieniach. I ten zapach świąteczny, niepowtarzalny i harmider, pośpiech czy oby na pewno ze wszystkim się zdąży... I w tym wszystkim ja i moje dwie siostry plątające się pod nogami zabieganych dorosłych :)




Wspomnienia z dzieciństwa są bezcenne, nie do podrobienia...
Dlatego tak bardzo staram się w mojej małej rodzince również stworzyć ten klimat podekscytowania, który zresztą rokrocznie mi w tym momencie towarzyszy. Chciałabym bardzo, żeby Zuzia miała równie piękne i wzruszające wspomnienia, choć zupełnie inne bo i czasy się zmieniły.
Tradycyjnie już pieczemy i dekorujemy pierniczki, na szczęście Zuzia ma swoje własne wizje co do ich wyglądu :) 
Walczę oczywiście sama ze sobą, żeby jej nie strofować za bardzo, że zjada za dużo lukru, czy co piąty pierniczek :))) W końcu i tak trzeba będzie dorobić jeszcze co najmniej jedną partię ;)
Gdy pomyślę sobie, że znowu wzruszenie i ściśnięte gardło nie pozwolą mi złożyć normalnie życzeń przy opłatku, to jestem na siebie trochę zła. Jednak może tak ma być... w końcu kto wie co nam i naszym bliskim jest pisane?! 







Udało mi się wykonać to co sobie wymarzyłam, czyli 15 sztuk malowanych pierniczków. Każdy jest inny i w każdy włożyłam tyle samo pracy i serducha. Mam nadzieję, że Wam też się spodobają :)

Nie wiem czy uda mi się jeszcze nabazgrać coś przed Wigilią, lecz mam nadzieję, że na złożenie Wam życzeń znajdę choćby 5 minut :)
Podejrzewając, że u Was też jest tak samo pracowicie co u mnie, nie zawracam Wam głów. Lećcie kombinować co i jak, ja też pędzę spakować ostatnie prezenty :)

Jeszcze na koniec zdjęcie sprzed roku o tej porze - było tak :)))


Mam cichą nadzieję, że jeszcze zdążą te roztopy zamienić się w cudny, puszysty śnieg. Innej opcji NIE MA!

Sentymentalnie...
bZuzia

czwartek, 4 grudnia 2014

"Kraina szronu" ;)



Zima ociera się o nasze roślinki i zostawia cudne ślady. Widoki zapierają dech w piersiach wszystkim wrażliwcom. 
Jadąc ostatnio od mojej siostry z Krasnegostawu, podziwialiśmy z otwartymi buziami oszronione drzewa. Nagle szarobury i zimny świat przemienił się w bajkową krainę. Wtedy niestety nie udało mi się zrobić żadnego zdjęcia, a teraz jest tylko namiastka z tamtych widoków. Po śniegu prawie już nie ma śladu, nad czym z Zuzią ubolewamy, jednak pewnie jeszcze się nim nacieszymy, w końcu nawet nie ma kalendarzowej zimy. 
Fajnie, że Zuzia jeździ do szkoły autobusem bo przynajmniej dwa razy w ciągu dnia wychylę nos za drzwi. Po za tymi incydentami jakoś nie mam ochoty na spacery, wolę pokręcić się po kuchni w ciepełku :)
Gdy już tak się kręcę po tej kuchni to czasem wychodzi z tego niezły bigos ;)


Zamrożone latem i jesienią owoce i warzywa teraz oddają swe smaki na naszych talerzach. Uwielbiam wyciągać z zamrażarki letnie specjały i teraz w te bure dni się nimi delektować. 
Z aktualnych warzyw do zjadania na grządkach został tylko jarmuż, który w tym momencie zjadamy na różne sposoby. Nawet nie myślałam, że tak mi podpasuje i tak fajnie można z niego tworzyć.
Ostatnio zaeksperymentowałam i wcześniej sparzony, a następnie podduszony z czosnkiem wylądował w lasagne. Powiem Wam... bomba!
Jeśli jest jeszcze ktoś, kto się waha czy mieć go na swoich zagonkach, niech zaryzykuje bo naprawdę warto.





Kuchennie krążą też moje myśli, bo święta już tuż tuż, a menu jeszcze nie obmyślone. Kołaczą mi się po głowie różne pomysły, bo ja jednak lubię tradycję mieszać z nowościami. Dlatego grzebię sobie po internecie i szukam co by tu można w tym roku wprowadzić nowego na Wigilijny stół. Może Wy macie jakieś fajne, sprawdzone przepisy, które z czystym sumieniem polecicie bo Wasze rodziny nie wyobrażają sobie bez nich świąt? Jeśli macie coś takiego bardzo chętnie przejmę i wypróbuję :) 



Z racji tego, iż posiadamy sad z orzechami włoskimi, szukam fajnych przepisów z ich wykorzystaniem. Chcę zrobić na moim blogu zakładkę ze sprawdzonymi przepisami z orzechem włoskim w roli głównej. Więc tutaj też ogromna prośba, jeśli "ktoś, coś" to będę wdzięczna :)))

Teraz muszę już pędzić bo mam w domu istny szpital polowy, aż dziw, że mnie jeszcze nie wzięło.

Na koniec jeszcze parę oszronionych fotek.... tak dla radochy ;)

                                                                 
                                                                               
                                                                               Papultki
                                                     bZuzia

środa, 26 listopada 2014

O chciejach i niechciejach


Krążą po domu ciągle chcieje i niechcieje. Raz jedne wyłażą z kąta, poplączą się pod nogami, a potem drugie się pokazują. Jakby toczyły ze sobą jakąś nieustającą walkę. Ma to oczywiście wpływ na domowników :) Dlatego czasem spoglądam na nich wysuwając nos spod ciepłej kołderki, a czasem biorę za miotłę i przeganiam z powrotem do kąta. I o ile z jednymi można żyć w zgodzie, o tyle drugie uprzykrzają życie, no bo może człowiek by i coś porobił, ale od razu się odechciewa ;)
Dopiero teraz gdy spadł śnieżek, jakaś energia wraz z nim spadła i "wplinzła" do domu - oby została jak najdłużej!

W chciejowe dni pogrzebałam troszkę w papierkach i zrobiłam kalendarz adwentowy dla Zuzy. Już od wielu dni dopytywała się o niego, a i grudzień za sekundę się rozpocznie, dlatego pora była aby w końcu powstał.
Mam nadzieję, że tak jak i w ubiegłym roku tak i w tym, słodycze nie zostaną potajemnie zjedzone przez ambę ;) Chociaż nie mam nic przeciwko takim małym dziecięcym psotom :)))





Zrobienie pakunków wcale nie jest pracochłonne, więc jeśli komuś pomysł się podoba, to do dzieła. Niech te małe pyszczki naszych pociech rozjaśnią się zachwytem!

W zeszłym roku do każdej słodyczy była dołączona karteczka z komplementami o Zuzi, w tym roku mam nadzieję, że uda mi się kupić jakąś Biblię dla dzieci i będziemy mogły z Zuzą poczytać. Wszak jest już o rok starsza :) A może macie namiary na taką do kupienia w internecie? 



Przy okazji powstał reniferek, żeby strzegł słodkich pakunków. Czy spisze się w tej roli? Się okaże ;)

Przypominam, że pełną parą działa Klub Pożądanego Nasionka gdzie jeszcze można powymieniać się zebranymi nasionami. Serdecznie Was zaprasza!

Do miłego następnego...
bZuzia