Ostatnimi czasy obiady jadam tylko we własnym towarzystwie. Zuza je obiady w szkole, Wojtek w pracy, Mamrotek pewnie w czyjejś stodole :) Nie zmienia to jednak faktu, że jakiś obiad zjeść trzeba, nawet jeśli miałby tylko tak się nazywać. Również to, że zasiadam sama do stołu nie znaczy, że byle jak. Słoneczko jeszcze dogrzewa, więc korzystam z tego dobrodziejstwa do ostatniego promyczka.
Dzisiaj szefowa serwuje zupkę z dyni :)))
Zawsze krem z dyni robię z curry i grzankami czosnkowymi, ale dzisiaj wersja z sokiem z pomarańczy i mleczkiem kokosowym. Jeśli ktoś lubi można dodać chili, które świetnie tutaj pasuje. Żeby nie było nudno, zupkę zaserwowałam sobie w "naturalnym" talerzu ;)
Co roku nie mogę się zdecydować jakie odmiany dyń zasadzić, a potem nie mogę się doczekać plonów. Na razie są to coroczne eksperymenty, ponieważ odmian jest tak wiele, a ja spróbowałam dosłownie kilku. Jednak każda z nich, wbrew pozorom ma inny smak.
W tym roku padło na odmiany; Turecki Turban, Triamble, Dynię piżmową i Dynię niebieską Marina di Choggia. Powolutku zaczynam już je próbować, jednak wiem, że najlepiej smakują dynie które trochę poleżakowały. Także dopiero w przyszłym roku tak naprawdę będę wiedziała, która odmiana się u mnie jeszcze powtórzy.
Niemniej jednak - zupka była przepyszna, szczególnie w takich okolicznościach przyrody ;)
Dorzucę swoje pięć groszy do konkursu u Krysi, w którym to tym razem króluje kolor pomarańczowy.
A oto moja propozycja :
RUSAŁKA POKRZYWNIK
Mam nadzieję, że nie odleci przed finałem ;)
Przytulasy dla Wszystkich Zaglądaczy!
`bZuzia