Moje trybiki wolno się rozkręcają i dopiero koło południa działam już na pełnych obrotach. Oczywiście codziennie spinam pośladki i walczę sama ze sobą bo Zuza do szkoły jeździ autobusem szkolnym, który nawet sekundy na nas nie zaczeka (wypraktykowane!).
Rano jestem szlafrokowym ślimakiem, który półprzytomny wkłada cukiernicę do lodówki, a mleko do szafki itp, itd... Innych porannych ekscesów nie będę opowiadała bo to dla mnie i dla moich domowników traumatyczne przeżycia :)
Od paru dni w naszym domostwie (a dokładniej w piaskownicy) pojawił się nowy pupilek Zuzi, a jest nim ślimak :)
Przytargała go z przed szkoły i dzielnie się nim opiekuje. Wybaczcie, że nie pamiętam jej imienia (Zuza WIE, że to ona!) ale z pamięcią z dnia na dzień gorzej...
Tak czy siak jest, i trochę mnie to martwi, no bo jak ich zacznie być więcej to jeszcze się rzucą na moje warzywka, a to by było straszne. Nie wiem czy oby zawczasu się "jej" nie pozbyć, że niby sobie poszła albo ją kosmici porwali... Już sama nie wiem co będzie lepsze. Radźcie jeśli macie jakiś pomysł lub praktykę w podobnym temacie :)
Od obślizgłego tematu daleko niestety nie odejdę, bo nie wiem jak u Was, ale u nas pada... ciągle pada...
Wiadomo, że nie tylko dzieci się w domu nudzą gdy pada, ja też szukam sobie zajęcia.
Niby tysiąc rzeczy do zrobienia i sterta prania jakoś się ostatnio powiększyła ale gdy pada to ciało odmawia posłuszeństwa. Wiele pomysłów w głowie ale reszta ciała mówi "nie teraz"...
Dlatego żeby żyć w zgodzie ze sobą i ze swoją skorupą, znowu włączam spowolniony bieg ;)
Najlepsze na taką pogodę jest leniwe, kuchenne pichcenie.
I z takiego oto założenia wychodząc, krzątam się po kuchni i wymyślam :)
Na obiadek dzisiaj serwuję makaron carbonara ze szparagami.
Oto skrócony przepis:
* makaron (w moim przypadku z dodatkiem lubczyku)
* pół piersi z kurczaka
* parę suszonych pomidorów z oliwy
* 2 jaja
* pół kubka śmietany
* garść startego żółtego sera lub parmezanu
* parę szparagów
* gałka muszkatałowa, sól, pieprz - do smaku
* świeże zioła (u mnie jest to natka pietruszki)
1.Ugotować al dente szparagi i pokroić w niewielkie 2-3 cm kawałki ( ja szparagi gotuję na parze).
2.Na patelni podsmażyć pokrojoną na kawałki pierś (można przyprawić przyprawą do kurczaka-delikatnie!!!).
3.Odcedzić z oliwy suszone pomidory i pokroić w cieniutkie paseczki.
4.Ugotować makaron, odcedzić i dać z powrotem do garnka.
5.Rozmącić w misce jajka ze śmietaną, serem i przyprawami po czym dodać do makaronu.
6. Ddodać szparagi i podgrzewać na bardzo małym ogniu około minuty, ciągle mieszając aby gęstniejący sos oblepił cały makaron.
7.Wyłożyć makaron na talerz, na wierzch ułożyć kawałki kurczaka i suszone pomidory. Przybrać świeżymi ziołami. Całość posypać grubo mielonym pieprzem.
Odgrzewany raczej nie smakuje (smakuje, smakuje - przypis korektora), więc radzę zrobić i zjeść :)
Oj... idę wypić kolejną kawę bo od tego deszczu ciśnienie mi spadło do poziomu skarpetek..
Pozdrowionka dla wszystkich makaronożerców
bZuzia
What beautiful rain photos, and so fresh spring dish!
OdpowiedzUsuńFresh, fragrant, spring!
And my arugula is blooming too! Today and with us it's raining!
Good day! Hugs!
U nas w końcu deszcze sobie odleciały, niestety wiele szkód wyrządziły. Teraz upał... ech ta pogoda, sama nie wie czego chce ;)
UsuńDanie wygląda pysznie - jeszcze nie jadłam nigdy szparagów, jestem ciekawa jak smakują :)
OdpowiedzUsuńCo do ślimaczenia, ja z rana też tak mam, budzik nastawiony zawsze na tą samą godzinę a i tak przestawiam przynajmniej dwa razy (tak się już nawet mąż przyzwyczaił - od razu nastawia drugi budzik na docelową godzinę wstania i mnie budzi^^), potem zwlec się z łóżka...uh. No ale trzeba :D
Ślimak wygląda na niegroźnego, może nie dobierze się do upraw?:)
Pozdrowionka i niech moc będzie z Tobą!^^
Widzę, że nie tylko ja nastawiam dwa budziki :)
UsuńPonoć w "starczym" wieku wstaje się skoro świt bo nie można spać... ciekawe czy my też tak będziemy miały?! :)))
O mniam, jaki cudowny przepis na takie deszczowe dni!
OdpowiedzUsuńMam wszystko oprócz szparagów ... kupię
Moja Marcysia tez przeżywa fascynację ślimakami, u nas nie ma, to przynosi od wujka i robi dla nich farmę ... a ja je wieczorem frrruu na pole sąsiada :-)
Uściski!
Zrobiłam za Twoim przykładem, w razie czego wszystko będzie na ciebie ;)
UsuńBuziaki...
smak mi zrobiłas :)
OdpowiedzUsuńFajne jedzonko :)
OdpowiedzUsuńA ślimaki w naszym ogrodzie raczej miejsca nie mają... Za dużo niszczą, więc musimy się ich pozbywać.
Pozdrawiam cieplutko
Super zdjęcia. A makarony kocham, wszystkie :)
OdpowiedzUsuńpychotka
OdpowiedzUsuńO jak ja dobrze rozumiem to poranne ślimaczenie i padające na... twarz ciśnienie przy kiepskiej pogodzie. Na szczęście słonko wróciło. Napisz koniecznie jak się potoczyły dalsze losy zuzinej pupilki.
OdpowiedzUsuńI "pupilka" i kolejnych siedmiu lokatorów pogoniłam za płot... nie wiem czy nie wrócą ze zdwojoną siłą :)))
UsuńLiczę, że Zuzia tak szybko nie odpuści :(