wtorek, 30 kwietnia 2013

Wyznanie miłosne ;)

Zupełnie na poważnie to wyznanie miłosne!
Nigdy bym nie pomyślała, że zrobię to publicznie ale już do tego dojrzałam.
Kocham drewno!!!
W różnych postaciach. Czy to kloce ogromniaste, czy drewienka, czy patyczki, każda gałązka mnie zachwyca. Każdy kawałeczek jest piękny i inny niż cała reszta, wydawałoby się takich samych gałązek i drewienek. Dlatego mam spory problem, mieszkając na wsi i ogrzewając drewnem dom. Dlaczego?. Ano dlatego, że gdy dopadam taką stertę drewna na opał, to większość z niego ląduje na innej stercie. Każde z odłożonych drewienek jest wyjątkowe i baaardzo mi potrzebne :) Po jakimś czasie przychodzę po rozum do głowy zostawiam sobie dosłownie parę najcudniejszych okazów. Następnym razem jednak historia się powtarza :) i tak w kółko.
Szczerze powiem, czasem żałuję, że nie umiem za wiele z nim zrobić. Mimo wszystko to chyba za późno na uczenie się stolarstwa. Jednak dłuto sobie kupię na pewno! Może nie wyrzeźbię nic, co by się nadawało do pokazywania ale dla własnej satysfakcji . Zresztą czy to będzie satysfakcja to się okaże :)
Z tej mojej miłości narodziły się drewniane świeczniki. Mordowałam się (Wojtka też) z nimi długo. Drewno leszczynowe jest wyjątkowo twarde ale takie akurat miałam do dyspozycji. Wycięcie w nim kółek było trudne ale jeszcze trudniejsze było ich wyjęcie. Zmordowałam to jednak i zarobiłam za to parę siniaków i zakwasy w rękach :) Niemniej jednak udało się. Może trochę za płytko lecz jak na pierwszy raz to nie będę marudziła. Może w sumie to i lepiej bo przynajmniej dom z dymem nie pójdzie.
Ze względu na to, iż drewno leszczynowe ma ciemną korę, postanowiłam je rozjaśnić. W nawiązaniu do koroneczki na wazonie (http://bzuziolandia.blogspot.com/2013/01/wazony-maja-wiele-twarzy.html) postawiłam na folklor :)




Malunki folklorystyczne na drewienkach nie powalają ale rozjaśniły drewienka i sprawiły, że są takie"moje" :)
Świeczników miało być więcej ale na razie odpuszczę. Może kiedyś jak będziemy mieli odpowiednie sprzęty... Już widzę minę Wojtka jak to czyta. Co on się ze mną ma :)))

Przypomniałam sobie ostatnio o wspaniałym, szybkim, niedrogim, zdrowym i pysznym deserze :)
Są nim pieczone jabłka z dodatkami. Ja w wydrążonym jabłku umieściłam odrobinę dżemu porzeczkowego, orzechy włoskie i miód. Jak ze wszystkim i tu można kombinować z tym co się lubi i ma do dyspozycji w danym momencie. Moje jabłuszko wylądowało na 2 min. w mikrofalówce i było gotowe. Co prawda Zuzy nie trzeba namawiać na żadne owoce czy warzywa jednak przy tych jabłuszkach zawsze prosi o dokładkę :)))




























Powracając do drewna to wiem na pewno, że ta moja miłość do niego nie jest nieodwzajemniona. Dowód na to mam tutaj :)

 
 
Tym miłym akcentem żegnam się i wracam do mojego pieczonego jabłuszka :)                                                 bZuzia                                                                                                                                                                                                                          

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się spodobał ten pomysł na świeczniki. Pewnie, że to nic nowego, stare jak świat, ale właśnie w takim wydaniu jak u Ciebie to chyba jeszcze nie widziałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczne świeczniki a ostatni serdeczny pieniek mnie urzekł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jabłuszko obłednie wygląda!!!

    Świeczniki bardzo fajne!!

    OdpowiedzUsuń