Zaanse Schans to wyjątkowy skansen położony nad rzeką Zaan, mieszczący się niedaleko Amsterdamu.
Wyjątkowość jego polega na tym, iż część domów w wiosce jest w dalszym ciągu zamieszkała, a niektóre z młynów wciąż pracują. Jednak większość budynków jest zaaranżowana pod turystów, tak więc na terenie skansenu są sklepy z pamiątkami, restauracje czy muzea.
W tym miejscu można w końcu poczuć klimat Holandii, gdzie ogromne wiatraki są na pierwszym, drugim i na każdym kolejnym planie ;)
Z jednego brzegu, na drugi można przejść mostem lub za drobną opłatą przepłynąć łódką. Po dopłynięciu została nam wręczona mapka wioski w języku polskim :)))
Spacer wśród drewnianych domów przecudnej urody, rodem wprost z osiemnastego wieku, gdzie zapach czekolady z pobliskiej fabryki unosi się w powietrzu... ech... żyć nie umierać :)
Jest to atrakcja którą w Holandii koniecznie trzeba "zaliczyć" !
Holandia oprócz wiatraków, tulipanów czy sera to również rowery, które są w ilościach niezliczonych i wszędzie. Rowerami jeżdżą wszyscy, i naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby kogoś na rowerze nie uszkodzić.
Baaardzo mi się to podoba i mam nadzieję, że chodź w małej części, Polacy kiedyś również się przekonają do tego środka transportu.
A oto mój faworyt, rower w części bambusowy :)))
Ten dzień również zakończyliśmy nad morzem. Tym razem mogliśmy zdjąć jedną (lub co niektórzy wszystkie) warstwę odzieży i pobawić się jak dzieci :)))
Było BOSKO!
Gdyby ktoś mnie zapytał czy wolę góry, czy morze to zdecydowanie wybieram góry, chociaż morze bez upałów darzę równie wielką sympatią ;)
Jeśli myślicie, że to w końcu koniec mojej relacji z odwiedzin Holandii, to się mylicie :))) Najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Zapraszam więc, za... za jakiś czas do bZuziolandii na deserek :)
Buziakuję
bZuzia
P.S. Jeszcze na dokładkę lista nazw wiatraków ze skansenu :) Wikipedia jest tu niezastąpiona ;)
- De Huisman ("Gospodarz") – mieli gorczycę na musztardę
- De Gekroonde Poelenburg ("Ukoronowany Poelenburg") – wiatrak tartaczny
- De Kat ("Kot") – mieli pigmenty na farby
- Het Jonge Schaap ("Młoda owca") – wiatrak tartaczny
- De Os ("Wół") – wytwarza olej
- De Zoeker ("Poszukiwacz") – wytwarza olej
- Het Klaverblad ("Listek koniczyny") – wiatrak tartaczny
- De Bonte Hen ("Kolorowa Kura") – wytwarza olej
W Holandii byłam tylko raz, aż sama się dziwię czemu nie częściej, w końcu to nie jest tak aż daleko ode mnie...
OdpowiedzUsuńZaliczyliście wspaniały wypad! :)
Szczególnie nad morze macie dosyć blisko :) Polecam też do zwiedzenia Corpus, miejsce gdzie przedstawione jest wnętrze człowieka. Nam niestety nie udało się tego zobaczyć :( Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam dotrzemy :)
UsuńTe wiatraki jakby nabrały u ciebie życia... A niektóre ich nazwy są przeurocze. Jeśli chodzi o rowery, to jest faktycznie niesamowite jak tam wszyscy na nich jeżdżą. Trzeba bardzo uważać, żeby nie zostać rozjechanym, bo tam rowerzysta a nie pieszy ma pierwszeństwo.
OdpowiedzUsuńCały skansen jest jak z filmu, brakowało mi tylko zamaszystej sukni ;)
UsuńZ rowerami to istne szaleństwo, ponoć nawet panie przedszkolanki mają specjalny rower (nawet parunastoma) przyczepkami w których wożą dzieci na wycieczki :)
Sama tego nie widziałam, ale znam kogoś kto ponoć to widział... ;)))
Te wiatraki po prostu jak z pocztówki :)
OdpowiedzUsuńNa żywo robią większe wrażenie :)
Usuń