wtorek, 1 marca 2016

Cierpliwość



Cierpliwość to nie jest moja wrodzona cecha, ale staram się jej nauczyć. Co prawda nie wiem czy jest to możliwe będąc choleryczką ;) Jedno jest pewne! Cierpliwość na pewno popłaca, przekonywałam się o tym wielokrotnie w dużo ważniejszych sprawach niż ta o której dzisiaj piszę. 

         ***
Jak to zwykle bywa, najpierw był pomysł i ochota, żeby go zrealizować :)
Zobaczyłam w jakimś czasopiśmie zdjęcie z pyszną potrawą, ale to co było pod talerzem bardziej zwróciło moją uwagę niżeli samo jedzenie. Pod talerzem, na stole była piękna, ogromna serweta robiona na szydełku. Oj... zachciało mi się takiej... 
Ale jak i skąd, przecież sama takowej nie zrobię a zakup takiej to niemałe pieniądze (czemu zresztą się nie dziwię, wszak posiedzieć przy takiej trzeba konkretnie).
Pogłówkowałam, pokombinowałam i wymyśliłam, że zrobię sobie serwetę z takich małych, które są dokupienia w niejednym ciuszku. I tu zonk! 
Może takich i widziałam tysiące gdy nie potrzebowałam, ale gdy już czegoś potrzeba no to przecież to NATYCHMIAST znika i szukaj wiatru w polu. Jakaś taka złośliwość, jakby nagle wszystkie serwetki dowiedziały się, że ich potrzebuję i wyprowadziły się na inny kontynent.
Długo trwały moje poszukiwania no bo specjalnie za nimi przecież nie będę jeździła, ot tak przy okazji... Muszę przyznać, że nawet udało mi się przez parę miesięcy kupić bodajże z 5 sztuk :)))
Jakby nie patrzeć to troszkę za mało, jak na mój zlepek serwetkowy.
Na szczęście parę dni temu los się do mnie uśmiechnął i nabyłam za całe 15zł zwitek przeróżnie dzierganych serwetek.
Juhu!!!
Banan na buzi, bo jeszcze nie wiedziałam, jaka mnie czeka praca przy zszywaniu tych cudeniek.
Najbardziej o tym przekonały się moje plecy :)
Niemniej jednak, zlepek serwetkowy powstał. Tym bardziej się cieszę, bo tego typu serwetki to dla mnie nieodłączna część Wielkanocy, więc obrus będzie jak znalazł na święta :)))

Oto on :)





























Jak tam u Was ma się sprawa z wiosną? Przyszła? Rośnie już coś?
Bo u mnie na razie kiełki ;)


Przytulasy dla wszystkich cierpliwie zaglądających tutaj :) 
bZuia (odrobinę cierpliwsza niż wczoraj!)

13 komentarzy:

  1. Serwetki ( oraz cierpliwość!!!) to i nie moja specjalność...hihi! ;)
    Kochana, masz rację z tym "znikaniem jak wiatr w polu".Ja dzisiaj wybrałam się po dzierganą białą koronkę, bo potrzebna mi była do dekoracji na Wielkanoc. Widziałam takie niedawno w Schleckerze, ot i co? Były...
    ... różowe, beżowe.....Ale kurcze nie białe!
    Wykupione!
    Aż się zadziwiłam, bo tyle wstążek i wstążeczek różnej maści aż wysypuje się z półek, a tu akurat ktoś mi rąbnął staroświeckie koronki! Echhhhh...
    Serweta fajnie ci wyszła... Szkoda, że nie dałaś rzutu w całości. Widziałam coś podobnego na Pinterest i powiem Ci, że też mi się spodobało... Kto wie? Mam tyle serwetek, serweteczek, które odziedziczyłam bądź zostałam obdarowana, efekt takiego obrusa byłby znacznie lepszy niż pojedyńcze, które leżą głęboko w szafie...
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest chyba jakaś przemyślana złośliwość tych rzeczy. Wcześniej takich serwetek widywałam na tony, ale gdy przyszło do kupna to amba zjadła :)Ta jest ze wszystkim i zawsze!

      Usuń
  2. Twoja cierpliwość się opłaciła, masz piękną i jedyną w swoim rodzaju serwetę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Szkoda tylko, że nie dane mi jest poznać osobę, która je z dużo większą cierpliwością i pracowitością robiła.

      Usuń
  3. Piękna serweta :) Cierpliwość bardzo się przydaje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę jeszcze nad nią popracować ;) Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Małgosia, gratuluje i zazdroszczę - serweta jest cudna! Wyobrażam sobie, że ta dłubanina nie była najfajniejsza, ale efekt jest rewelacyjny :-) i ładniutka osłonkę podejrzałam na serwecie :-)
    A może jakąś firaneczkę , że tak powiem , wystrugasz?
    U Ciebie pewnie dziś taka sama wiosna jak u mnie :-(
    Oj, chyba trzeba będzie jeszcze troche poczekać i zadowolić sie kwiatkami z marketu
    Uściski Kochana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj gdy wstałam to było bialutko, ale niema mrozu przez co zrobiła się chlapa :(
      Kwiatki w każdej ilości i obojętnie skąd zawsze przyjmuję :)
      Osłonkę którą to dojrzałaś, zdobyłam ostatnio na Lubelskim targu staroci. Pan był bardzo miły i powiedział, że jest co miesiąc... tak, że tego... gdyby coś :)))

      Usuń
  5. Co jak co, ale akurat o brak cierpliwości bym cię nie posądzała. Efekt końcowy jest super i możesz być pewna, że nigdzie na świecie nie ma drugiego takiego samego.
    U mnie wiosnę widać na każdym kroku. Kroku kwitną, a cała reszta cebulkowych już dawno powychylała łebki. I to nawet pomimo śniegu, który pojawia się i znika i tak w kółko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje krokusy coś tam się troszkę ruszyły, ale do kwitnięcia to im jeszcze trochę zostało. Co niektóre szafirki mają pączki kwiatowe nad ziemią, ale im długo zajmuje kwitnięcie. Ogólnie roślinki się przebudziły, ale śnieg je zasłonił.

      Usuń
  6. Niestety trafne spostrzeżenie - jak czegoś nie potrzebuję, to widzę tego mnóstwo, a jak mam pilną potrzebę posiadania to zero szans na zdobycie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre jest jeszcze to, że gdy czegoś nie potrzebujemy to duuuużo nam się podoba, ale jak przyjdzie do zakupu to wszystko jest na nie takie i w sumie nie ma co kupić :)

      Usuń