wtorek, 11 października 2016

Oj!



Się zakurzyło tutaj troszkę!
Rękawy trzeba podciągnąć i za odkurzanie się wziąć, bo jeszcze ktoś pomyśli, że się stąd wyprowadziłam - a to nieprawda ;)
Zarobiona jestem po prostu i ciemna nocka jakoś szybciutko przegania ten mój dzień.

Jesień to dla mnie przede wszystkim zbiory orzechów. Sama jedna zbieram je z paru hektarów, więc sami rozumiecie, że tylko tam można mnie teraz spotkać. Myślę jednak, że przez miesiąc sprawa będzie zamknięta i kolejny zbiór (jeszcze dosyć mały) będzie można odhaczyć. 
Choć pogoda w tym roku w ogóle nie pomaga. Zimno i wietrznie, więc i przyjemność zbierania dużo mniejsza :)

Wszystko jakoś zapuszczone, i dom, i ogród a w grządkach chwasty w tym momencie cudnie się rozsiewają. Jednak jakoś mi to snu z powiek nie spędza, i nie biczuję się przez to po nocach. Kiedyś to jakoś ogarnę...
Zaliczyłam dosyć niedawno 40-stkę, więc teraz mogę sobie pozwolić na dystans i przymrużenie oka na wszystko. Jeszcze co prawda muszę nad tym troszkę popracować ale wydaje mi się, że idę w dobrym kierunku ;) Najważniejsze żyć w zgodzie ze sobą a nie z czyimiś wyobrażeniami!

Ja na szczęście jestem wolna od porównywania się do kogokolwiek :) Nikogo nie doganiam, nikomu nie muszę udowadniać, że jestem w czymś lepsza, że mam fantastyczne życie. 

Być może na zdjęciach tak to wygląda, lecz nie zapominajcie, że to tylko zdjęcia. Ułamek rzeczywistości, często przedstawiony na zdjęciu tak ażeby ono było ładne - bo lubię ładne rzeczy i ładne zdjęcia.
Zakładając bloga nigdy nie myślałam, żeby przedstawiać moje życie, ot raczej miał być to jakiś przymusowy micro wycinek. Dlatego na zdjęciach pokazuję tylko to, co chcę pokazać, zresztą kto chciałby oglądać nasz dom do remontu, albo moją rodzinę w piżamie, czy rozciągniętym dresie ;) Komu podobałaby się na zdjęciach moja lekka nadwaga, czy bałagan który czasem zostaje na cały dzień?
I nie chodzi tutaj o przypodobanie się komukolwiek, tylko o estetykę, moją estetkę.
Chociaż chciałabym, żebyście mieli świadomość tego, że może na innych blogach jest idealnie, ale tutaj NIE JEST!
Piszę to przede wszystkim po to, żeby nie promować idealności. Czegoś takiego po prostu nie ma :)))
Mimo tego, że tak do tego ciągle dążymy i wyobrażamy sobie, że są tacy idealni a my nie.
Ja jestem zwykłą, przeciętną dziewczyną ze wsi :) 
Nie jestem nawet wyjątkowo zdolna, czy mądra ale mimo wszystko dobrze mi ze mną i lubię tę Gośkę co we mnie jest.

Na potwierdzenie braku idealności w Urszulińskim domu, właśnie wylałam na świeżo umytą podłogę pół kubka kawy... ale co tam przecież mógł się wylać cały ;)

Pewnie co niektórzy zastanawiają się o czym właściwie jest ten wpis... Nie pytajcie mnie bo sama nie wiem :))) Takie tam przemyślenia 40-latki ;)

Żeby nie było nudno to dorzucę parę (subiektywnie) ładnych zdjęć ;)

W domu pojawiło się parę naturalnych akcentów jesieni!






W tym roku miałam ogrom bukietów, których chyba bym nawet nie zliczyła. 
Rabatki kwitły z maksymalną mocą. W tym momencie większość kwitnących to dalie i aksamitki, z których w dalszym ciągu powstają nowe bukiety - uwielbiam to!!!



Zuza do szkoły musiała zrobić pracę z jesiennych darów natury, więc rodzinnie w niedzielę miło spędziliśmy czas na tworzeniu. 
Klejenie, wiercenie i nakłuwanie należało do mnie i Wojtka, Zuza projektowała co jak ma wyglądać,  malowała flamastrami, przycinała i takie tam drobne rzeczy.
Wyszło na bogato, ale to wizja Zuńki, więc cicho ;)









Jeszcze parę migawek z ogrodu, bez tego post byłby nieważny ;)

Róża jak kwitła, tak kwitnie - uwielbiam ją za to!

Powój, w tym roku z samosiewek.


Resztki groszków pachnących. Stwierdzam z całą stanowczością, że obrywanie nasion jest musem. W tym roku to zaniedbałam i groszki wyglądały marnie w porównaniu z latami ubiegłymi.





Niestety z bodajże 7 szt karczochów, tylko jeden miał owoce :(
Pomimo tego, że inne są równie sporych rozmiarów, to niestety nie zdążyło im się...
Szkoda, bo pewnie zimy nie przetrwają.


Mniam :)))
Niech będzie, że to już koniec na dzisiaj :)


Przytulasy dla wszystkich mało idealnych!
bZuzia

P.S. Pisząc tego posta nie byłam pod wpływem niczego - no może tylko wypiłam pół kubka kawy ;)