poniedziałek, 25 maja 2015

Przyszła sikawica ;)

Kosaciec
Przyszła i wyłożyła wszystkie rośliny. 
Gdy wchodzę przez furtkę to mam wrażenie, że wszystkie kwiaty mi się kłaniają ;) Na szczęście, jak na razie żadne nie ucierpiały, no może tylko tulipanom w końcu pospadały płatki, ale to dobrze bo ten moment bardzo lubię. W ogóle mi nie żal przekwitających tulipanów jak również i maków, bo one zawsze po sobie zostawiają urocze środeczki, które są bardzo fotogeniczne - przynajmniej moim zdaniem :)
Gdy tylko przestało na chwilę padać, szybko chwyciłam za aparat i poszłam na "polowanie". Uwielbiam takie "mokre" zdjęcia! Mam wrażenie, że dopiero wtedy są magiczne i nasycone barwami.

Dzisiaj wiec, zapraszam Was na spacer po moich mokrych rabatkach. Ot tak bez zbędnych ceregieli. Tylko się ciepło ubierzcie bo temperatura spadła ;)
 
Tulipan

Mak wschodni
Sasanki
Szczypiorek
Kosaciec
Tulipan
Resztka tulipana :)
Naparstnica
Donicowy miszmasz


Żywokost
Naparstnice

Nie zamoczyliście się za bardzo? Mam nadzieję, że nie ;)

Fajnie, że czasem pada... gdy zaświeci słońce to znowu będę się dziwiła, kiedy to wszystko urosło :)

Maj to miesiąc komunijny, w tym roku również Wojtka chrześnica miała I Komunię Świętą. Z tej okazji zrobiłam ciasteczka typowo dziecięce. Fajna ozdobą do takich ciasteczek są jadalne kwiatki, w tym przypadku bez. Myślę, że jest to ciekawy zamiennik dla ozdób cukrowych.




Tym czasem zmykam poleżakować bo przez to szwendanie znowu mam katar, o bólu w klatce piersiowej nie wspominając...

Uściski
bZuzia
Na koniec kolorystyczny odmieniec ;)

poniedziałek, 18 maja 2015

Biedronki i ryby tylko na niby, a na doczepkę prawdziwe zwierzęta ;)


Kto z nas nie grał w kółko i krzyżyk - pewnie każdy.
Zuzia nas też łoi w tę grę, czy to na kartkach, czy kredą po tablicy. Zauważyłam, że gry z naszego dzieciństwa "teraźniejsze dzieci" zarażają również swoją prostotą. Lalki szybko się nudzą a taka zabawa w statki, wisielca czy właśnie kółko i krzyżyk są ponadczasowe.
Idąc tym tropem, i zważając na to, że teraz nasz świat kręci się bardziej poza domem, zrobiłam Zuźce "nadworną" wersję gry kółko i krzyżyk. Zamiast standardowego kółka pojawiły się biedronki a zamiast krzyżyka znalazły się rybki - no może coś przypominające biedronki i rybki ;)
Nie mniej jednak Zuzi się bardzo spodobały. 
Malunki zrobiłam zwykłymi farbami plakatowymi. Gdy wszystko ładnie wyschło polakierowałam lakierem, coby deszcz im nie był straszny. Kratka na pieńku też jest polakierowana oczywiście :)
Pomysł na malowane kamyki jest znany w sieci nie od dzisiaj, natomiast ja dopiero teraz podjęłam się realizacji.
Myślę, że "zmarnowana' godzinka była warta minki Zuzinki :)))

  




Gdyby był konkurs na najtragiczniejsze ręce to na pewno byłabym w czołówce.
Uczę się zakładać rękawiczki (naprawdę!), ale zawsze jakimś cudem któryś z paluszków pcha się na zewnątrz. zauważam to dopiero przy ściąganiu rękawiczek, bo wcześniej zbyt mnie zajmują chwasty.
Już doprawdy nie wiem co mam robić. Może pranie ręczne na tarze by pomogło... ;)





 



Jak widzicie na rabatkach jak w kalejdoskopie, pełnia kolorów i ciągle się coś zmienia. Jedne kwiaty przekwitają inne zaczynają czarować i tak w kółko. I jak tu zrozumieć ogrody z samych iglaków...? 
Ja nie rozumiem, może jest koś w stanie mi to wytłumaczyć? 
Donice też już właściwie obsadzone, chociaż ciągle mi coś nie pasuje, więc zmiany są nierozłączną częścią mnie :)
Jeśli poczuliście piękny słodki zapach, to jest to na pewno zapach moich surfinii - no chyba, że macie własne ;)


W ubiegłą niedzielę (zaraz po oddaniu cennych głosów), wybraliśmy się na pokaz koni. Pogoda była deszczowa, więc spod parasoli pooglądaliśmy chwilę ślizgające się na mokrej trawie konie. Zimnokrwiste miały zdecydowanie łatwiej ponieważ tylko się zaprezentowały chodząc w kółko, gorzej mieli jeźdźcy, którzy nie panowali kompletnie nad ślizgającymi się kopytnymi.
No cóż, taki los...
Szkoda, że pogoda popsuła imprezę, bo bardzo takowe lubię. Może w przyszłym roku będzie lepiej.





Przy okazji sprzedam Wam swoje nowe doświadczenie. Nigdy, ale to nigdy nie kupujcie waty cukrowej gdy jest bardzo wilgotno, nawet jeśli macie parasolkę... uwierzcie mi... tak będzie lepiej dla wszystkich...

Na doczepkę jeszcze wcisnę dwie oszalałe wiewiórki, wszak post miał być o zwierzątkach :)

Całusy ślę
bZuzia

P.S. Ochy i achy nad zaletami tunelu foliowego, szczególnie gdy się zjada pierwsze truskawki :)

  

środa, 6 maja 2015

Zbieranina rozpoznawcza



Dla laika ogrodowego kwiatów nigdy za dużo :)
Wychodząc z tego założenia przyjmuję od sąsiadów, siostry, czy koleżanek wszystko co zechcą dać, a dzielą się szczodrze. Dzięki takiemu zbieractwu mam pokaźną kolekcję często nie wiem czego - ale kwitnącego ;)
Sadziłam owe zdobycze gdzie było miejsce, dzięki czemu teraz mam niezły mętlik, z którego staram się jakoś wybrnąć. Bo gdy dostaję od kogoś sadzonkę, która nawet nie wiadomo jakiej docelowo będzie wielkości, to wkładam ją w ziemię i czekam. Po roku (jeśli mam szczęście) moje pytania są rozwiewane, bo roślinka zdąży pokazać na co ją stać. 
Zdarza się również, że wysiewam nasiona kwiatków, których nie znam koloru... no i znowu sytuacja się powtarza... czekam...
Z roku na rok uczę się więcej o kwiatach, coraz bardziej wiem co chciałabym mieć i jak by to miało wyglądać. Co prawda jeszcze daleka droga przede mną na wyprowadzenie tych moich rabat na właściwe tory ale coś się już z tej mgły wyłania :)



Dziwnym trafem na moich rabatkach pojawił się kolor czerwony, którego nie lubię. Muszę przyznać, że ogólnie nie przepadam za czerwienią, ale kwiatów w tym kolorze po prostu nie cierpię, nawet na widok czerwonych róż dostaję wysypki... brrrryyyy
Dlatego tak bardzo się rozczarowałam tegorocznymi tulipanami. Piękne, ogromne, pełne tulipany, które dosłownie wyglądają jak piwonie i które miały być żółte, a drugie żółto-pomarańczowe... okazały się czerwone. Z przymusu doczepiłam do nich czerwone jaskry i jeszcze gdzieś tam czerwoną pelargonię ale to nie moja bajka. Przewiduję krótki żywot czerwieni w moim ogrodzie :)
Swoją drogą Wam też się zdarza, że kupicie co innego niż później urośnie?


Powstają pierwsze bukiety z własnych kwiatków, i to w tym wszystkim lubię najbardziej.
Zapach szafirków roznosi się po całej kuchni... chwilo trwaj.
Jak to dobrze, że mam dwie odmiany tych małych skarbów. Gdy szafirki argentyńskie przekwitają to zaczyna się wysyp szafirków Blue Spike - mogłyby tak bez końca :)))
Mam ogromniastą  chrapkę na różowe szafirki, albo białe, albo liliowe... no nie wiem, nie wiem ale jeszcze jakieś na pewno wcisnę :)



Pozdrowionka dla wszystkich kwiatomaniaczek :)
bZuzia