Kto z nas nie grał w kółko i krzyżyk - pewnie każdy.
Zuzia nas też łoi w tę grę, czy to na kartkach, czy kredą po tablicy. Zauważyłam, że gry z naszego dzieciństwa "teraźniejsze dzieci" zarażają również swoją prostotą. Lalki szybko się nudzą a taka zabawa w statki, wisielca czy właśnie kółko i krzyżyk są ponadczasowe.
Idąc tym tropem, i zważając na to, że teraz nasz świat kręci się bardziej poza domem, zrobiłam Zuźce "nadworną" wersję gry kółko i krzyżyk. Zamiast standardowego kółka pojawiły się biedronki a zamiast krzyżyka znalazły się rybki - no może coś przypominające biedronki i rybki ;)
Nie mniej jednak Zuzi się bardzo spodobały.
Malunki zrobiłam zwykłymi farbami plakatowymi. Gdy wszystko ładnie wyschło polakierowałam lakierem, coby deszcz im nie był straszny. Kratka na pieńku też jest polakierowana oczywiście :)
Pomysł na malowane kamyki jest znany w sieci nie od dzisiaj, natomiast ja dopiero teraz podjęłam się realizacji.
Myślę, że "zmarnowana' godzinka była warta minki Zuzinki :)))
Gdyby był konkurs na najtragiczniejsze ręce to na pewno byłabym w czołówce.
Uczę się zakładać rękawiczki (naprawdę!), ale zawsze jakimś cudem któryś z paluszków pcha się na zewnątrz. zauważam to dopiero przy ściąganiu rękawiczek, bo wcześniej zbyt mnie zajmują chwasty.
Już doprawdy nie wiem co mam robić. Może pranie ręczne na tarze by pomogło... ;)
Jak widzicie na rabatkach jak w kalejdoskopie, pełnia kolorów i ciągle się coś zmienia. Jedne kwiaty przekwitają inne zaczynają czarować i tak w kółko. I jak tu zrozumieć ogrody z samych iglaków...?
Ja nie rozumiem, może jest koś w stanie mi to wytłumaczyć?
Donice też już właściwie obsadzone, chociaż ciągle mi coś nie pasuje, więc zmiany są nierozłączną częścią mnie :)
Jeśli poczuliście piękny słodki zapach, to jest to na pewno zapach moich surfinii - no chyba, że macie własne ;)
W ubiegłą niedzielę (zaraz po oddaniu cennych głosów), wybraliśmy się na pokaz koni. Pogoda była deszczowa, więc spod parasoli pooglądaliśmy chwilę ślizgające się na mokrej trawie konie. Zimnokrwiste miały zdecydowanie łatwiej ponieważ tylko się zaprezentowały chodząc w kółko, gorzej mieli jeźdźcy, którzy nie panowali kompletnie nad ślizgającymi się kopytnymi.
No cóż, taki los...
Szkoda, że pogoda popsuła imprezę, bo bardzo takowe lubię. Może w przyszłym roku będzie lepiej.
Przy okazji sprzedam Wam swoje nowe doświadczenie. Nigdy, ale to nigdy nie kupujcie waty cukrowej gdy jest bardzo wilgotno, nawet jeśli macie parasolkę... uwierzcie mi... tak będzie lepiej dla wszystkich...
Na doczepkę jeszcze wcisnę dwie oszalałe wiewiórki, wszak post miał być o zwierzątkach :)
Całusy ślę
bZuzia
P.S. Ochy i achy nad zaletami tunelu foliowego, szczególnie gdy się zjada pierwsze truskawki :)