piątek, 29 sierpnia 2014

Co ma się palić - niech się pali, co ma się suszyć - niechaj schnie ;)


Jedno jest pewne, nadchodzące jesienne dni trzeba będzie jakoś sobie rozświetlać :)
Dlatego szukajmy, szykujmy, kupujmy i róbmy lampiony, świeczniki i świece. Tego nigdy za dużo, ha... nawet zawsze za mało!
Gdy na przykład  znajdziecie śliczny słój o ładnej barwie czy kształcie, to zawsze możne z niego właśnie powstać lampion. Wiele jest takich lampionów w sklepie, ale co własnymi rączkami zrobione to po stokroć bardziej cieszy :)
W moim słoju miały stać renklody w kompocie, niestety okazało się, że nie ma w ogóle gwintu. Wcale mnie to nie zasmuciło, wprost przeciwnie - uradowało, bo dzięki temu mam nowy lampion :)))
Wystarczył jakiś mały naturalny akcent i będzie można cieszyć się blaskiem świec, a teraz jeszcze póki są kwiaty to posłuży mi jako wazon.



Tymczasem ostro zbieram nasiona i zioła, żeby mogły pod daszkiem się dosuszyć. Dzięki temu na wiosnę będę mogła cieszyć się kolejnymi roślinkami, a zimą  będę popijała pyszne herbatki.
Wierzcie mi, że herbata z własnej mięty ma o wiele większą moc, niż ta w torebce! 



Wakacje śmignęły jakby je ktoś gonił, lecz na szczęście Zuza z optymizmem mówi o szkole :)
Już nie pośpimy rano do 9-tej... może to i dobrze bo rozleniwiły nas te wakacje strasznie. Trzeba się spiąć i stanąć z życiem twarzą w twarz... i zdusić w sobie tego śpioszka ;)




A wy Co ciekawego suszycie? Może macie coś ulubionego? Ja niestety w tym roku przegapiłam kwiat lipy i muszę się zadowolić tylko lipowym syropem. Została mi odrobina suszonych kwiatów lipy z ubiegłego roku i tak sobie myślę, że jeszcze je mogę wykorzystać :)

Uściski wielkie dla wszystkich (szczególnie dla zaczynających nowy rok szkolny) :)

bZuzia                                                                                                         

piątek, 22 sierpnia 2014

Między kuchenne bulgoty...



Dwoje się czasem i troję przy tych przetworach i nie widzę końca. Wydaje mi się, że w ubiegłym roku miałam przetwory ze wszystkiego, więc w tym troszkę odpuściłam a tu i tak co dzień powstają nowe. I znowu kochani znajomi i rodzinka będą obdarowywani :) Oby tylko to było zjadliwe!

Sami rozumiecie, że teraz łapię ostatnie resztki lata i ani w głowie mi dłuższe posiedzenia przy komputerze. Do Was też sporadycznie zerkam jednym okiem i lecę dalej. Z jednej strony chce mi się już spokojnie pozaglądać do Was a z drugiej nie starcza czasu na wszystko. Nawet na przeróbki nie mam czasu bo to trzeba pomyśleć, pokombinować...


Jednak przed całą bieganiną kuchenną zdążyłam przemalować takie cuś, ni to stolik, ni to biurko, może mała komódka!?
Była cała czarna a, że nie lubię ciemnych mebli od razu farba poszła w ruch. Dzisiaj podcięłam jej nóżki co by mi było wygodnie kawkę stawiać i na razie to koniec. Przemykały mi myśli o oklejeniu jej gdzieniegdzie tapetą, ale ani nie mogłam się zdecydować na kolor, ani gdzie niby miała by być oklejona i w końcu (na razie!) się poddałam. Teraz tylko potrzebuję pięknej, metalowej tacy :) Jeśli widziałyście takie to poproszę o linka :)))


Chwilkę temu pokazywałam Wam cudeńka z mojego ogrodu, już co nieco z tych dobroci próbujemy. Powiem Wam, że oczywiście wszystko jest kwestią gustu ale karczochy tego roku i do tej pory, są numerem jeden. Zrobiłam je tak jak radziła Kasia, smażone w białym winie - to zdecydowanie moje smaki :)
Już się nie mogę doczekać kolejnych karczochów z którymi będę mogła poeksperymentować. Śmiało mogę zatem zachęcać do uprawy tych pyszności :)


Z melonów za to na pewno zrezygnuję, bo najnormalniej nie ma kto ich jeść. Zobaczę tylko czy dżem-galaretka melonowo-cytrynowa będzie smaczna, to może w tedy jeszcze zmienię zdanie, życie pokaże.

Jeśli ktoś ma nadmiar pysznych pomidorów tak jak ja, to proponuję pomidory z mozzarellą ale postawione do pionu ;)
Wcześniej robiłam klasycznie ułożone na półmisku ale kuzyn Wojtka sprzedał mi efektowniejszy sposób ich podania. Oto on:


Wszystko jest tak samo tylko pomidor jest składany z powrotem ;)

A co Wy tam u siebie pichcicie do słoików pysznego? Ciekawa jestem :)

Kuchenna bZuzia

P.S. Tutaj najmniejsze zdjęcie jakie mogłam wstawić owej komody :) Z dbałości o Wasze serca to robię ;)

sobota, 9 sierpnia 2014

Może być "groch z kapustą" a czy może być "groszek z makiem"?


Dzieci się przewijają przez nasz dom i czasem już nie jestem pewna czy rzeczywiście mamy jedno, czy może więcej ;) Takie to prawo wakacji!
Plany związane z wyjazdem nad morze chyba odpłyną, jakoś nie mam ochoty deptać po innych a i sama nie lubię być deptana po piętach. Tłumy niestety nie sprzyjają wypoczynkowi, no może innym ale nie mnie. Wybieram opcję wypadu nad morze po sezonie, gdy będziemy tylko my, morze i szum fal...
Muszę jeszcze tylko przekonać do zmiany planów męża.
Ot, taki dzikus ze mnie :)
Zamek na piasku możemy lepić w piaskownicy, co też z dzieckami uczyniliśmy :)))


























O mojej wielkiej miłości do groszku pachnącego (który dostałam dwa lata temu w wymianie nasionkowej od Kasi Bellingham) chyba już pisałam i w związku z tym pragnę jeszcze kogoś tą miłością zarazić :)
A że zabawę wszyscy lubimy to podaruję nasionka groszków i maków (też je bardzo lubię) pierwszej osobie, która ich nie ma i zadeklaruje chęć posiadania ich w komentarzu :)
Miło mi będzie potem zobaczyć je u Was na zdjęciach. Może jeszcze coś wykombinuję i dołączę no nasionek.. ;)
Gdybyście nie pamiętali jak wyglądają owe maki to o tak:

Groszki oczywiście tak jak widać wyżej.
W tym roku zasadziłam je koło piaskownicy, żeby móc jak najdłużej je niuchać, kto ma ten wie o czym piszę :)

To jak? Ktoś chętkę ma na "groszki z makiem"? :)

bZuzia


P.S. Te dalie nie były w planie, to musi być jakiś spam ;)